Gry planszowe z aplikacją

15.11.2021r.

Siedem grzechów głównych gier planszowych z aplikacją

Artykuł napisany przede wszystkim na podstawie czterech jeźdźców apokalipsy: Detektywa, Descent Legendy Mroku, XCOM i Time of Legends: Destinies

Ponieważ gry te znajdują się w kategorii gier planszowych, a przynajmniej w dużych sklepach tak jest, i nie zostały wyrzucone do osobnej, oddzielającej je od planszówek przegródki, będę się czepiać. Nie dlatego, że wyruszyłem na jakąś krucjatę i uważam gry z aplikacją za zło. Po prostu boli mnie brak wyboru! Idealne rozwiązanie oferują Imperial Assault czy Descent druga edycja, gdzie zabawa z aplikacją jest opcjonalna, a nie obowiązkowa!

Tak, wiem, każdy ma swoją definicję tego, co jest, a co nie jest grą planszową. Dla mnie jest jednak jeden superistotny i konieczny warunek. Gdy kupuję planszówkę (a nie dodatek), w pudełku musi być 100% elementów potrzebnych do rozgrywki i nawet na bezludnej wyspie powinna być możliwość rozegrania partii. Krytykowałem za braki ołówków lub długopisów, gdy gra dostarczała notatnik i sugerowała tworzenie zapisków (skoro wiedzieli, że trzeba coś pisać, długopis z logo gry byłby super). Tutaj zaś dostajemy planszówki, które nie tylko wymagają Internetu, aby coś pobrać, to jeszcze urządzenia elektronicznego, aby w ogóle móc grać, więc brak prądu również spowoduje, że gra przestanie działać.

Aha, lubię gry komputerowe i właśnie dlatego oczekuję innych doświadczeń od planszówek. To, co się sprawdza, gdy się siedzi z padem w ręku, nie musi się sprawdzać w aplikacji do gry planszowej! I moim zdaniem często się nie sprawdza!

Po tym długim wstępie czas przejść do głównego wątku.

1. Pycha

Uznanie, że tę samą radość daje obcowanie z elementem pokazanym na wyświetlaczu, co trzymanie go fizycznie w ręce. Dla mnie to zupełnie inne doświadczenia. Lubię móc rzucić na stół ze złością złą kartą albo zastanawiać się pięć minut, którą kością wykonać najważniejszy test w grze. Dyskutować, czy to już jest kant, czy jednak kostka stoi na tyle czytelnie, że można uznać wynik. Rzucić w kąt ostatnim znacznikiem życia albo chuchnąć na kartę przed odkryciem, jaki zdobyłem skarb!

Kiedy zaś aplikacja mi mówi „przeciwnik zadał krytyczne trafienie”, czuję się oszukany, a gdy samodzielnie wykonuję test za wroga, czuję tylko złość, bo to moja wina, że źle rzuciłem kostką! Mam wtedy poczucie, że wszystko przebiegło uczciwe. Zdecydowanie wolę być wkurzony niż czuć się wykiwany. Podświadomie nie ufam „komputerowi” i zakładam malwersacje podczas dokonywania testów, pomimo że logika mówi, iż żadnej nie ma.

Zupełne inne są emocje, gdy wypada jedynka na kości, bo rzuca człowiek, niż kiedy robi to aplikacja.

2. Chciwość

Tak, z jednej strony programiści dużo zarabiają, trzeba mieć wersje na różne platformy, a z drugiej transport i produkcja specjalnie tanie nie są. Poza tym aplikację wystarczy zrobić raz, ewentualnie potem poprawiać, rozwijać, jednak jej koszt jest w gruncie rzeczy jednorazowy niezależnie od tego, czy się sprzeda dziesięć egzemplarzy, czy sto tysięcy. Ba, kto płaci dobrze fachowcom, może ją wykorzystywać w innych projektach, zmieniając głównie zawartość, a nie grzebiąc w jej silniku i nie budując jej od zera.

Im lżejsze i mniejsze pudełko, tym łatwiejsza logistyka, krótsza produkcja oraz mniej problemów, które trzeba potem naprawiać dodrukami.

3. Nieczystość

To akurat będzie teraz trochę na plus, jednak jest to zdecydowanie nieczyste zagranie. Aplikację można aktualizować i poprawiać istniejące błędy bez konieczności wysyłania nowych kart czy instrukcji do graczy. Po prostu pobiera się nową wersję i błąd jest naprawiony. Elementy namacalne oczywiście nadal wymagają drogi pocztowej, jednak im więcej zawartości elektronicznej, tym więcej można ratować i korygować zdalnie. To jest nieuczciwe w stosunku do klasycznych planszówek, które nie mają możliwości poprawy niczego w taki sposób. Ba, czasem nawet nie dotrą do niektórych graczy z erratą.

4. Zazdrość

Uważam, że najbardziej pazerni wydawcy chcieliby monetyzować swoje dzieła jak gry komputerowe, wprowadzić w końcu mikropłatności do tego pięknego hobby i móc doić za już sprzedaną grę, dodając kilka nowych „kart” do kupienia w aplikacji albo jakieś abonamenty na dodatkowe scenariusze. Wtedy znowu obcina się znacząco koszty produkcji, transportu, bo nie trzeba całego dodatku wypuszczać. Łatwiej też namówić konsumenta na wydanie kilku złotych na drobiazg, niż znowu chcieć od razu dwie stówy za wielkie pudło. Marketing też łatwiejszy, bo sama aplikacja może nas atakować reklamą nowego dodatku.
To swego rodzaju czarny scenariusz, ale wszystko się od czegoś zaczyna. Skoro już się rozczłonkowuje planszówki na platformie Kickstarter, aby zachęcać do odblokowywania celów, to tylko patrzeć, jak najgorsze praktyki z rozrywki elektronicznej trafią do gier planszowych.

5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu

Sprawa dość prosta, czyli za dużo rzeczy się dzieje w samej aplikacji, a za mało na stole. Najgorsze jest jednak „przepisywanie” do aplikacji aktualnego stanu ze stołu i robienie na swój sposób drugi raz tego samego, bo aplikacja musi „wiedzieć, co się dzieje”. Skoro tak dużo trzeba wystukiwać, może nie warto w ogóle robić fizycznych elementów!? Może jakaś sztuczna inteligencja, której wystarczy zdjęcie stołu i wszystko się samo zaktualizuje?

6. Gniew

Istnieją kawiarnie, puby z planszówkami, nie zawsze się gra w domu. Czasem też brakuje miejsca na telewizor albo monitor tam, gdzie toczy się rozgrywka. Nie zawsze też chce się nosić ze sobą laptop czy tablet. Urządzenie może też się zwyczajnie wyładować, a nie ma ładowarki lub gniazdka pod ręką! I co teraz? DUPA, nie pogramy albo będziemy się męczyć na telefonie. Tu jednak jest problem, to się nie synchronizuje (wyjątek: Detektyw – oni działają przez www, więc wystarczy nie zapomnieć loginu, sza-cu-nek!). Mało tego, nie można odpalić tego samego zapisu na kilku urządzeniach naraz. Jak już walczymy na jakiejś komórce i nagle zadzwoni żona z poważnym problemem (co jutro na obiad), cała gra się wstrzymuje (podobieństwo do realnych zdarzeń jest przypadkowe)!

7. Lenistwo

Najpierw krótka anegdotka. Była kiedyś gra karciana World of Warcraft, a potem był komputerowy Heartstone. Obie bardzo lubiłem i podobało mi się to, że w Heartstone dodano dużo efektów do kart, które nigdy by nie działały w wersji fizycznej, np. skopiuj kartę przeciwnika i dodaj do swojej talii, zagraj losową kartę z kolacji itp.
Takie rozwiązania pokazywały, jak należy wykorzystywać nowe możliwości, jakie daje elektroniczna forma rozrywki!

Większość aplikacji do gier planszowych zawiera rozwiązania, które w innych grach są od zawsze BEZ konieczności używania elektroniki. To jest element, który mnie najbardziej doprowadza do szału, gdy zastępuje się to, co jest kwintesencją planszówek. Karty, żetony, instrukcje, rzuty kością, śledzenie punktów życia, zasady działania wrogów, księgi scenariuszy – ja to wszystko chcę mieć w pudełku z grą, to daje radość i pozwala lepiej się bawić. Podawanie sobie tabletu z rąk do rąk to nie to samo!

Brakuje mi naprawdę interesujących rozwiązań, które byłyby wręcz niemożliwe do zrealizowania bez pomocy aplikacji. Wtedy to wszystko nabrałoby większego sensu. Należy sięgać tam, gdzie wzrok nie sięga!

Podsumowanie

Moment, ktoś pewnie spyta, czy są jakieś zalety. Poza wspomnianą możliwością łatania aplikacji bez czekania na kuriera z nową wersją wydaje mi się, że niespecjalnie.

Owszem, łatwiej bywa grę sprzątnąć, bo połowa informacji jest w apce, więc nie trzeba tego „chować”, ale tym samym brakuje połowy rzeczy w pudełku.

Nie widzę w aktualnej ofercie niczego, co byłoby dla mnie miażdżącym argumentem za takimi grami hybrydowymi.

Zapewne żadnej z gier, na których podstawie powstał artykuł, nie przemęczę na tyle, aby zrobić o nich recenzję (chociaż XCOM ma największe szanse, a Descent doczekał się mojego księżniczkowania, bo bardzo lubiłem drugą edycję). Z tego powodu pozwolę sobie zakończyć pozytywnym akcentem i powiedzieć parę dobrych słów o każdym z czterech jeźdźców.

Detektyw
Działa przez stronę www, a nie bezpośrednio pobraną aplikację, co pozwala na synchronizowanie i można się zalogować do tego samego scenariusza naraz. Tak powinno być wszędzie.

XCOM
Aplikacja chce od nas minimum informacji dotyczących tego, co się dzieje na planszy: zniszczono bazę (przegraliśmy?), ile jest UFO na orbicie, wykonaliśmy misję, poziom paniki. Pyta tylko na koniec rundy. Nie każe nam podejmować żadnych decyzji w aplikacji, wszystko robimy na stole, jak Pan Bóg przykazał w grze planszowej.

Time of Legends Destinies
Każda decyzja jest nieodwołalna i trzeba zakładać, że jest dobra i gra nas nie kopnie w dupę.

Descent
Naprawdę chciałem, ale nie umiem znaleźć niczego, co ta aplikacja robi naprawdę dobrze. To nie jest tak, że jest „totalnie zła”, ale nie potrafię wymienić czegoś, co zasługuje na uznanie, bo się wyróżnia. Mógłbym powiedzieć, że interakcja między bohaterami, ale… dobra, niech sobie jest. Fajnie, że są interakcje między bohaterami.

Szóstek!

Śląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska Księżcznika

Galeria

Tak, posiadłość tylko pozuje na zdjęciu, poza tym zburzyłaby koncept czterech jeźdzców ;) Gry planszowe z aplikacją Nie otwierać! Gry planszowe z aplikacją Panie Detektywie! Cóż to za dziwadła latają koło studni!? Gry planszowe z aplikacją

Zapraszam do kontaktu oraz współpracy wydawców dużych i małych, twórców i fascynatów gier planszowych poprzez e-mail slaskaksiezniczka Małpa gmail Kropka com lub bezpośrednio na .

Strona wykorzystuję pliki cookies w celu analizy ruchu na stronie, funkcji społecznościowych oraz narzędzi marketingowych. Szczegóły znajdziesz w polityce cookies.
Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Tak | Nie