Znowu trochę marudzę :)

21.02.2022r.

Można by rzec, znów zaskoczył mnie poniedziałek! Artykuł trzeba mieć gotowy, a tu lipa. Po przebrnięciu przez Fundację Pana Asimova wsiąkłem ponownie w Diunę Pana Franka Herberta… więc zamiast stukać po nocach w klawisze, wertuję nadal strony…

Tak więc dziś bez recenzji, bez głębszych przemyśleń, ot, zwykłe marudzenie, że nie mam za bardzo w co grać. Tak, szafy pełne, a nie ma w co grać. Jak żyć?

Z jednej strony przyszła Machina Arcana, ale trzeba by przeczytać instrukcję i przygotować się do gry, to nie jest takie proste, a jak wspominałem, przemierzam piaski Arrakis, więc nie mam kiedy czytać podręcznika. Koniec końców, czas na pracę, żeby na planszówki zarobić, też jest potrzebny.

Leży mi też ciągle pod ręką Deep Madness, ale na samą myśl o rozkładaniu tej gry łapie mnie niemoc i aż trudno w to uwierzyć, ale nie zamówiłem żadnych nowych dodatków! Proszę jednak nie odbierać tego tak, że gra mi się nie podoba. Nawet się podoba, tylko jakoś nie chce mi się do niej zabierać, bo przygotowania scenariusza zajmują tyle czasu i miejsca… No i wszystko chce nas zabić albo utopić…

Oczywiście jest też wielkie czarne pudło Kingdom Death Monster. Trochę posklejałem, trochę pograłem, ale wyobraźcie to sobie! Wymyślono, aby zaznaczać na kartce papieru ołówkiem otrzymane obrażenia na postaciach (karty dostarczono, ale ołówka już nie, WRRRR!), strasznie irytująca sprawa… nie chce mi się szukać gumki do gumkowania! Zapamiętuję więc otrzymane obrażenia i zakładam, że dopóki nie dostanę takich, które się nie leczą po polowaniu, to nie zaznaczam… Efekt: oczywiście oszukuję, zapominam i pokonuję wrogów bez większego problemu… Czyli kolejna planszówka, w którą muszę grać, nagrywając film lub z kimś, bo wtedy nie ciulom. Jak żyć?

Winę oczywiście zwalam na grę! Powinny być odpowiednie planszetki postaci z wgłębieniami na żetony do oznaczania obrażeń w odpowiednich częściach ciała, a nie żeby coś tam bazgrać ołówkiem. Po to gram w planszówki, a nie gry RPG, aby nie musieć nic notować! Do tego to pudło niemało kosztowało, więc tym bardziej oczekiwałbym więcej planszówki w planszówce.

Z tego wszystkiego zapomniałem o Odmętach Grozy, które jakieś takie nijakie mi się wydają, ale o tym na pewno zrobię dłuższy artykuł, bo na solidną recenzję może zabraknąć chęci do ogrania tego tytułu. Wolałbym kolejny meczyk w Battlestar Galactica niż pływać tą drewnianą łajbą…

Jednym słowem – rozbicie planszówkowe! Jak na złość, najchętniej zabrałbym się za Bloodborne’a, bo gra szybka, znam zasady i ołówka nie trzeba… No ale go już zrecenzowałem. Degrengolada!

Kończę więc ten krótki poniedziałkowy wpis o problemie, w co grać… Czyżby dopiero co otwarta możliwość późnego wsparcia Monster Hunter była znakiem, że trzeba coś nowego kupić?

Dobrze, że jest Twilight Imperium. Myśl o każdym następnym meczu od razu mnie naładowuje pozytywną energią, a jeszcze wrażenia ze mnie nie zeszły po piątkowym starciu!

Szóstek!

Śląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska Księżcznika

PS: Miała być dodatkowa zasada w TI, że zajęcie Mecatola, wymaga wyzerowania tokenu 3-D 😛, ale byli kierowcy, więc się skończyło jako nagroda dla zwycięzcy 😃

Znowu trochę marudzę :)

Zapraszam do kontaktu oraz współpracy wydawców dużych i małych, twórców i fascynatów gier planszowych poprzez e-mail slaskaksiezniczka Małpa gmail Kropka com lub bezpośrednio na .

Strona wykorzystuję pliki cookies w celu analizy ruchu na stronie, funkcji społecznościowych oraz narzędzi marketingowych. Szczegóły znajdziesz w polityce cookies.
Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Tak | Nie