Pora porachować kości za pomocą kości Władcy Kości – recenzja gry planszowej.

25.12.2022r.
Co się człowiek w życiu po lochach nałaził, to jego. Dzisiaj kolejny lochołaz – Władca Kości, gra planszowa, którą otrzymałem do recenzji dzięki współpracy reklamowej z wydawnictwem Trefl, za co serdecznie dziękuję!

Wybór tej planszówki był dość łatwy. Mroczna grafika na pudełku, chwytliwy tytuł, biorę! W pierwszej chwili liczyłem, że tu będę grać tym złym, zbierać kości i przyzywać szkielety, jednak ostatecznie tego Władcę trzeba tradycyjnie pokonać. Po raz kolejny prowadząc pięknych i szlachetnych śmiałków, niebojących się toczyć walki ze złem!

Zabawa przewiduje od jednego do czterech uczestników i w związku z tym pojawia się mój pierwszy smutek, bo jest tylko czterech bohaterów dostępnych w pudełku, czyli nie ma możliwości wyboru, grając w komplecie.

Za to każda postać ma swoją unikatową umiejętność specjalną, punkt w jednym z czterech atrybutów podstawowych, różny limit zdrowia oraz bonusowych kości. Różnice nie są diametralne. Ponadto planszetki bohaterów są dwustronne, więc można wybrać płeć, ale tylko jedną z dwóch. Oczywiście poza grafiką oraz imieniem te nie różnią się niczym innym.

Niestety na planszy zbudowanej z kafelków nasza grupa śmiałków będzie reprezentowana meplem w odpowiednim kolorze, a nie figurką. Tak, plastikowych modeli tutaj nie ma, a co jest, pokazuje mój film z odpakowania, znajdujący się pod artykułem.

Przeciwnicy, których spotkamy w podziemiach, reprezentowani są przez karty trzech poziomów, od czasu do czasu w tych taliach pojawi się też przedmiot, który pomoże w kolejnych starciach.

Każdy wróg jest oznaczony odpowiednimi symbolami, jakie są wymagane, aby go pokonać. Jednym z głównych źródeł symboli są kości używane w walce, a korzystając z żetonów dodatkowej kości, można zwiększyć ich ilość.

Jest jednak delikatne ograniczenie losowości dzięki posiadanemu ekwipunkowi, który na stałe zapewnia potrzebne symbole! I, jak wspominałem wcześniej, każda postać zaczyna już z jednym atrybutem, tak więc jest opcja, by tak się dozbroić, że bez rzucania przeciwnik dostanie bęcki!

Jednym z głównych powodów, dla którego warto obijać wszystkie szkielety, jest możliwość przetopienia ich na lepsze przedmioty w kuźni. Tak że jest tutaj kącik dla rzemieślników, bo z zebranych zwłok można tworzyć coraz to lepsze sprzęty, które ułatwią dalszą wędrówkę!

W trakcie gry poza walką z kościotrupami odkrywać będziemy przeróżne pomieszczenia z pułapkami, fontannami zdrowia, źródłami dodatkowej kości, teleportami czy kuźniami i innymi sprzedawcami.

Z rozgrywki nie da się odpaść. Tracąc ostatni punkt zdrowia, postać się regeneruje i może ruszać dalej do walki od wybranego ogniska. Finałowa walka zaczyna się, gdy odkryjemy kafelek z leżem bossa albo poprzez odkrycie czterech odpowiednich kart wrogów trzeciego poziomu!

Wygrywa gracz, który zdobędzie jak najwięcej punktów sławy, które są rozdawana za posiadanie znakomitych przedmiotów czy stawienie czoła wybranym sługom lub samemu Władcy Kości. Składa się on z czterech kart i z każdą się walczy osobno, więc jest możliwe, że każdy z uczestników ubije jedną część dla siebie!

Interakcji pomiędzy bohaterami oficjalnie nie ma, ale jest klasyczna złośliwość. Można pokonać przeciwnika, zanim zrobi to inny gracz, bo akurat brakło mu akcji, czy odwrócić dźwignią korytarz tak, aby nie mógł on dojść w zaplanowane przez siebie miejsce. Tak że niby kooperacja, jednak trzeba starać się zebrać więcej punktów od innych.

Podoba mi się budowanie i odkrywanie kolejnych fragmentów lochów, styl graficzny jest lekki i zdecydowanie można grać z dzieciakami bez obawy, że nagle pojawi się tekst w stylu, że ktoś zjada jeńców albo robi trofeum z czaszek czy coś (kto kojarzy, do jakiej gry nawiązuję?).

Niestety, jako weterana lochołazów szybko znudził mnie ten tytuł swoją monotonią. Jest on bardziej przeznaczony dla mało doświadczonych i świeżych graczy. Oferuje dość prostą rozgrywkę bez wielu elementów do zapamiętania (za to symbole pięknie objaśniają karty pomocy dla każdego z uczestników).
Do tego losowość, której nie da się uniknąć w żaden sposób i czasem można przegrać kilka pierwszych walk nawet z pierwszopoziomowym przeciwnikiem.

Ja sam preferuję lochołazy z dużym podłożem fabularnym oraz rozbudowanym rozwojem postaci. Tutaj to wszystko, co dla mnie tworzy dobre RPG, jest wycięte, co zdecydowanie może pasować osobom, szukającym czegoś lekkiego, małego i szybkiego.

Poza tym mieszanka kooperacyjna z punktową rywalizacją nigdy do mnie specjalnie nie przemawia. Stąd też moja olbrzymia niechęć do tytułów jak Nemesis czy Gloomhaven!

Tak jak Tajemniczymi Podziemiami byłem zachwycony, tak tutaj niestety za tą lekkością rozgrywki, nie podążyły wielkie emocje i radość z rozgrywki szybko zanikła. Chociaż przyjemnie było zainicjować finał pomimo braku sensownego ekwipunku, byleby inny grający nie zdążył pójść do kuźni i się dozbroić.

Jest to kolejny tytuł, gdzie byłem najbardziej sceptyczny ze wszystkich, a moi planszówkowi towarzysze ku memu zdziwieniu dobrze się o tej pozycji wypowiadali, czego się nie spodziewałem.

Plusy:
– łatwo przyswajalne zasady,
– insert w pudełku,
– szybka w rozłożeniu oraz sprzątnięciu,
– karty pomocy dla wszystkich graczy,
– przyjemna oprawa graficzna.

Na progu:
– brak plastikowych figurek,
– losowość.

Minusy:
– monotonna,
– mały wybór postaci,
– brak interakcji pomiędzy graczami.

Więcej informacji o Władca Kości Trefl

Szóstek!

Śląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska Księżcznika

Galeria

Do lochu, do lochu, do lochu hej! Pora porachować kości za pomocą kości Władcy Kości – recenzja gry planszowej. Najpierw był mały loszek Pora porachować kości za pomocą kości Władcy Kości – recenzja gry planszowej. Teraz jest duży loch! Pora porachować kości za pomocą kości Władcy Kości – recenzja gry planszowej. Więcej, ale inaczej :) Pora porachować kości za pomocą kości Władcy Kości – recenzja gry planszowej. To nie początek, ale końcówka gry... Udało mi się zabić jednego szkieleta Pora porachować kości za pomocą kości Władcy Kości – recenzja gry planszowej. Co to będzie za spotkanie!? Pora porachować kości za pomocą kości Władcy Kości – recenzja gry planszowej. Nowa sztuka? Robienie zdjęć pod kijowym kątem? Pora porachować kości za pomocą kości Władcy Kości – recenzja gry planszowej.

Zapraszam do kontaktu oraz współpracy wydawców dużych i małych, twórców i fascynatów gier planszowych poprzez e-mail slaskaksiezniczka Małpa gmail Kropka com lub bezpośrednio na .

Strona wykorzystuję pliki cookies w celu analizy ruchu na stronie, funkcji społecznościowych oraz narzędzi marketingowych. Szczegóły znajdziesz w polityce cookies.
Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Tak | Nie