Eksplodujące Kotki Zombie – recenzja kolejnej odsłony towarzyskiej gry karcianej!
08.04.2023r.
Kolejny owoc mojej współpracy reklamowej z wydawnictwem Rebel, czyli recenzja towarzyskiej gry karcianej Eksplodujące Kotki Zombie! Seria ta ma u mnie bardzo dobrą opinię, więc kolejna odsłona musiała trafić w moje ręce, chociaż tematyka zombie nigdy bliska memu sercu nie była. Zawsze preferowałem wampiry!
Tradycyjnie, jak w podstawowych kotkach, chodzi o to, aby przeżyć i wysadzić konkurencję. Główna zmiana polega na zastąpieniu klasycznej karty rozbrojenia kotem zombie. Połowa jego działania to właśnie rozbrojenie, które ratuje przed śmiercią, natomiast druga część nakazuje przywrócić do gry martwego gracza (o ile taki jest)!
Dzięki temu pojawia się kilka kolejnych modyfikacji w rozgrywce. Po pierwsze, gracz po śmierci nie odrzuca kart z ręki, a kotka zatrzymuje przed sobą (gdy gracz zostaje przywrócony do życia, kot, który go wykończył, jest wkładany z powrotem do talii). Po drugie, zagranie kota zombie jest opcjonalne. Po trzecie pojawiają się nowe karty, których działanie zależy od liczby trupów przy stole, oraz takie, które mogą być zagrywane przez aktualnie wysadzonych uczestników.
To wszystko sprawia, że osoby, które odpadają, mają dalej wpływ na rozgrywkę, a nie tylko stają się tłem oczekującym na nowe rozdanie. Czasem warto zginąć, aby wrócić do zabawy silniejszym i w lepszym momencie.
Oczywiście, wszystko ma swoją cenę i ta modyfikacja jest jednocześnie wadą i zaletą. Jak ktoś lubi szybkie kotki, tutaj rozgrywka zdecydowanie się wydłuży i przeciągnie. Za to jak ktoś marzył o dłuższej partii i zwiększeniu możliwości kombinowania, to Eksplodujące Kotki Zombie powinny mu pasować jeszcze bardziej.
Główne minusy, jakie zauważyłem, to lekkie niedoprecyzowane działania kart, np. Atak umarlaków w treści posiada zwrot „kończy turę”, a w instrukcji jest dodatkowa wzmianka o tym, że nie można zagrać, jak nie ma martwych graczy… Trochę kiepsko, bo jednak pierwszy odruch jest. OK, nie wrzucimy ataku na przeciwnika, ale chociaż skończymy kartę bez dobierania, a jednak nie, bo instrukcja mówi, że nie wolno… Kto by tam zaglądał do instrukcji!?
Poza tym rozjazd opisów, np. karta Kop głębiej w instrukcji wspomina o odłożeniu podejrzanej karty na stos odrzuconych… Co byłoby bez sensu, bo można by pominąć bez rozpatrzenia w ten sposób eksplodującego kotka! Tak że duperele, ale szkoda, że dalej się przytrafiają!
Reszta tak jak zwykle w kotkach, nie? Nie, nie! Pomiń i sprawdź, co kryje przyszłość, zagrywanie par czy trójek. Znane i lubiane klasyki, więc temat mogę pominąć jeszcze bardziej.
Eksplodujące Kotki Zombie to kolejna okazja do spróbowania tej towarzyskiej gry karcianej i zanurzenia się w tę bezkompromisową rosyjską ruletkę.
To jednocześnie świeży pomysł na rozgrywkę, przez co z przyjemnością wpakowałem karty do głównego pudełka z przepisami na kotostrofę, bo na pewno zombiaki zagoszczą u mnie na stole!
Aha! Dodatkowo jest opcja zrobienia miksa z inną talią i bawienia się w gronie aż do dziewięciu osób. Podstawowe pudełko za to zapewnia rozrywkę graczom w liczbie od dwóch do pięciu, a w celu łatwego przygotowania talii do pojedynku dwuosobowego potrzebne karty są oznaczone kocią łapką.
Tradycyjnie, jak w podstawowych kotkach, chodzi o to, aby przeżyć i wysadzić konkurencję. Główna zmiana polega na zastąpieniu klasycznej karty rozbrojenia kotem zombie. Połowa jego działania to właśnie rozbrojenie, które ratuje przed śmiercią, natomiast druga część nakazuje przywrócić do gry martwego gracza (o ile taki jest)!
Dzięki temu pojawia się kilka kolejnych modyfikacji w rozgrywce. Po pierwsze, gracz po śmierci nie odrzuca kart z ręki, a kotka zatrzymuje przed sobą (gdy gracz zostaje przywrócony do życia, kot, który go wykończył, jest wkładany z powrotem do talii). Po drugie, zagranie kota zombie jest opcjonalne. Po trzecie pojawiają się nowe karty, których działanie zależy od liczby trupów przy stole, oraz takie, które mogą być zagrywane przez aktualnie wysadzonych uczestników.
To wszystko sprawia, że osoby, które odpadają, mają dalej wpływ na rozgrywkę, a nie tylko stają się tłem oczekującym na nowe rozdanie. Czasem warto zginąć, aby wrócić do zabawy silniejszym i w lepszym momencie.
Oczywiście, wszystko ma swoją cenę i ta modyfikacja jest jednocześnie wadą i zaletą. Jak ktoś lubi szybkie kotki, tutaj rozgrywka zdecydowanie się wydłuży i przeciągnie. Za to jak ktoś marzył o dłuższej partii i zwiększeniu możliwości kombinowania, to Eksplodujące Kotki Zombie powinny mu pasować jeszcze bardziej.
Główne minusy, jakie zauważyłem, to lekkie niedoprecyzowane działania kart, np. Atak umarlaków w treści posiada zwrot „kończy turę”, a w instrukcji jest dodatkowa wzmianka o tym, że nie można zagrać, jak nie ma martwych graczy… Trochę kiepsko, bo jednak pierwszy odruch jest. OK, nie wrzucimy ataku na przeciwnika, ale chociaż skończymy kartę bez dobierania, a jednak nie, bo instrukcja mówi, że nie wolno… Kto by tam zaglądał do instrukcji!?
Poza tym rozjazd opisów, np. karta Kop głębiej w instrukcji wspomina o odłożeniu podejrzanej karty na stos odrzuconych… Co byłoby bez sensu, bo można by pominąć bez rozpatrzenia w ten sposób eksplodującego kotka! Tak że duperele, ale szkoda, że dalej się przytrafiają!
Reszta tak jak zwykle w kotkach, nie? Nie, nie! Pomiń i sprawdź, co kryje przyszłość, zagrywanie par czy trójek. Znane i lubiane klasyki, więc temat mogę pominąć jeszcze bardziej.
Eksplodujące Kotki Zombie to kolejna okazja do spróbowania tej towarzyskiej gry karcianej i zanurzenia się w tę bezkompromisową rosyjską ruletkę.
To jednocześnie świeży pomysł na rozgrywkę, przez co z przyjemnością wpakowałem karty do głównego pudełka z przepisami na kotostrofę, bo na pewno zombiaki zagoszczą u mnie na stole!
Aha! Dodatkowo jest opcja zrobienia miksa z inną talią i bawienia się w gronie aż do dziewięciu osób. Podstawowe pudełko za to zapewnia rozrywkę graczom w liczbie od dwóch do pięciu, a w celu łatwego przygotowania talii do pojedynku dwuosobowego potrzebne karty są oznaczone kocią łapką.
Szóstek!
Eksplodujące Kotki: Zombie! - kolejna paczka od Rebela!
Galeria
Zombie!
Nowości
Oczywiście, pierwszy wybuchłem.
I pięknie się mieści :)
