Destinies - gra planszowa czy mobilna ;) ?

02.04.2022r.
Destinies – planszówka, która w mojej kolekcji znalazła się przede wszystkim dlatego, że figurki można wykorzystywać w innym tytule, a mianowicie w Joan of Arc od Mythic Games, którą bardzo lubię. Efekt? Mam problem.

Zacznijmy więc od szybkiego omówienia rozgrywki (jak zwykle skupię się na pudełku podstawowym).

Zabawa przewiduje rozgrywkę od jednego do trzech graczy, którzy będą się ścigać w wypełnieniu swojego przeznaczenia.

Najpierw należy wybrać scenariusz, po czym aplikacja poinstruuje, jak przygotować wszystko na stole. Dostępne postacie są uzależnione od misji, gdyż mają swoje dwa unikatowe cele do wykonania, powiązane z fabułą. Spełnienie wymagań jednego z nich pozwala rozpocząć ostateczne starcie i zwyciężyć.
Postacie

Gdy zapadnie decyzja, kto kim gra, pojawi się informacja o startowym ekwipunku oraz statystykach.
Przygotowanie

Kolejny krok to przygotowanie planszy, na której wszystko się będzie rozgrywać. Tworzą ją karty lokacji. Są dość duże, ładnie ponumerowane oraz dwustronne. Jedna strona jest „odkryta”, kolorowa, a druga pokryta mgłą, wymagająca zbadania przez pierwsze wejścia na jej teren. W trakcie zabawy będziemy dokładać nowe lokacje, a gdy postanie na nich czyjaś noga, aplikacja da znać, kto i co ma ciekawego do zrobienia w danym miejscu.
Plansza

Podróżując po świecie, bohaterowie zdobędą złoto, doświadczenie oraz nowe przedmioty, które mogą pomóc w przygodzie oraz realizacji przeznaczenia. Wszystkie karty przedmiotów są również ponumerowane, co ułatwia ich odnajdywanie (i mieszanie wersji językowych gry oraz aplikacji). Dodatkowo są na nich naniesione kody QR (podobnie jak na postaciach).

W trakcie gry różne sytuacje pozwolą nam wypytywać o posiadane przedmioty lub używać ich w szczególnych okolicznościach. Dzięki zeskanowaniu takiego kodu aplikacja zdradzi przydatne wskazówki lub pozwoli na automatyczny sukces (albo porażkę), np. wykorzystując łopatę do grzebania zmarłych czy pochodnię do przegnania stada szczurów itp. itd.
Akcja

Człowiek jednak nie zawsze ma ze sobą łopatę i co wtedy? Czasem trzeba zawrócić i szukać odpowiedniego przedmiotu, często jednak jest alternatywa w formie testu, ba, bardzo często wyzwanie można pokonać wyłącznie zdanym testem, chociaż sporo ekwipunku będzie pozwalało sobie w nich pomóc, czasem jednorazowo, jak np. alkoholem, a czasem bonusy będą stałe, dopóki posiadamy ekwipunek przy sobie.

Największą zmorą jest jednak to, że nigdy nie znamy poziomu i wymagań testu, a wklepujemy do aplikacji liczbę uzyskanych sukcesów. W tym celu wykonujemy rzut kośćmi – dwiema głównymi oraz od zera do trzech bonusowych. Sumujemy uzyskany wynik i porównujemy z torem umiejętności naszej postaci. Każdy znacznik będący poniżej lub na równi z uzyskanym wynikiem to jeden sukces.

Przykład: mamy znaczniki siły położone na 4, 7, 12. Jak suma naszego rzutu wyniesie 10, mamy dwa sukcesy.
Ktoś spyta, dlaczego nie używać cały czas kości bonusowych. Po każdym użyciu wypadają z naszej puli, maksymalnie możemy przechowywać trzy, a odzyskuje się jedną na początku każdej swojej tury. Wydarzenia w grze mogą je również niespodziewanie wyczerpać lub przywrócić do puli.

Są trzy różne tory umiejętności, które postać może ulepszać lub pogarszać, bo nieraz jakiś wskaźnik będzie trzeba przesunąć w złą stronę. Nie ma jednak trwogi, bo są punkty doświadczenia, czyli główny sposób na ulepszenie statystyk.

To w sumie zamyka zasady gry. Cel to zrealizowanie przeznaczenia swojej postaci. Każda ma dwa do wyboru i gdy spełnimy warunki któregoś z nich, możemy rozpocząć misję finałową.
Kiedy gramy z innymi osobami, ścigamy się o to, kto pierwszy wygra.

Pora więc na najtrudniejszą cześć tego artykułu, czyli co myślę o tej grze. Jak powinno być już wiadomo, ja i planszówki z aplikacją nie przepadamy za sobą za bardzo. Mimo to mnoży się tego coraz więcej i przechodzę katusze, szukając w końcu takiej, która mnie rzuci na kolana.

Wspomnę tutaj X-COM-a, który jest naprawdę solidną grą i numerem jeden, jeśli chodzi o reprezentantów tego gatunku!

Dobrze, wracając jednak do Destinies i zaczynając od miłych rzeczy.
Figurki pasują do planszówki Joan of Arc, która lubię. Nie są wybitne, do tego w małej skali, ale dla mnie zawsze plastik to plastik, nigdy go nie oddam za drewnianego pionka.
Poza tym jest kilka modeli, które przypadły mi do gustu, jednak przy dużych modelach chciałbym odrobinę lepszego detalu.

W pudełku jest już plastikowy insert i udało mi się nawet w podstawce upchnąć wszystko z dodatku dwóch na dwóch graczy! Zminimalizowałem więc rozmiar gry o jedno pudełko, a to cieszy. Jeszcze wcisnąłem tam monety i nadal jest to sprawnie zorganizowane.

Scenariusze również mi się podobały. Oferowały trochę moralnych wyborów, kombinowanie, dokąd się udać, jak znaleźć kolejny trop potrzebny do przybliżenia się do celu przed innymi czy wręcz chamskie zabranie czegoś, czego potrzebuje przeciwnik.

Aplikacja działa dobrze i nie miałem z nią większego problemu, chociaż brakuje mi możliwości „wstecz”. A czasem się coś przecież kliknie przez przypadek i dupa, trzeba ponieść tego konsekwencje.

System autozapisu też zadziałał, gdy przez przypadek zamknąłem aplikację. Wbudowany skaner QR radził sobie zawsze bez problemu.

Nie wiem tylko dlaczego jest ikonka wyciszenia dźwięku, a nigdy żadnego dźwięku w tej grze nie uświadczyłem.

Jedyne, co mnie trochę irytowało, to brak informacji o „trudności testu” i czy teraz trzeba ich bardzo dużo, czy ledwie jeden wystarczy, aby gra nie kopnęła mnie w dupę za mocno.

Jak do tej pory wszystko dobrze, więc pora na księżniczkowanie!

Ta gra mogłaby się zminimalizować i składać tylko z kości, kart postaci i przedmiotów oraz znaczników i planszetek bohaterów. Cała reszta jest praktycznie zbędną kopią tego, co mamy w aplikacji…

Lokacje i ustawianie na nich figurek ważniejszych postaci lub żetonów eksploracji jest kompletnie bezcelowe. Tak, wiem, nasza postać też się porusza po tych lokacjach, ale wystarczy zapamiętać, gdzie jesteśmy albo zwyczajnie mogłaby to zaznaczać aplikacja po tym, jak robimy interakcję.

Do tego nie zdecydowano się, aby wszystko było figurką, co strasznie mnie rozczarowuje, bo potem i tak nie pamiętam, co ten znacznik wskazywał – studnię? Kościół? Ruiny? Nawet jak odpowiada grafice karty lokacji, to ją przykrywał albo był pomiędzy dwoma, więc i tak nie wiadomo co to i sprawdzam w aplikacji…

Tutaj jest naprawdę kompletnie zbędne budowanie planszy! Wszystko jest cały czas dostępne w aplikacji i to z opisami, których brakuje na stole. Jest to dokładna kopia (poza nieszczęsną pozycją bohaterów).
Nie ma sytuacji, że kowal się porusza o k6 pól na północ i aplikacja nie wie, gdzie sobie polazł, jak postać niezależna się porusza, to jego ruch dokładnie pokazuje i zapamiętuje apka!

Mało tego, jak ktoś ma jakiś stragan z przedmiotami, aplikacja mówi nam, jakie są dostępne (więc wie, co jest w ofercie), mimo to nie da się potem sprawdzić ponownie, co tam było! Mówiłem o przypadkowych kliknięciach, to jednak nie jest najgorsze! Dokonanie zakupu w sumie wymaga wyklinania „pokaż mi swoje towary”, aby odnotowało się, że zrobiliśmy z kimś pogawędkę i aby zakończyć potem naszą turę. Tak że kolejna prosta rzecz do wrzucenia do aplikacji: odznaczanie, co kupiliśmy i wywalamy śmieszne znaczniki, które łączą stos dostępnych przedmiotów z miejscem.

Finałowy scenariusz: wyklinałem cały w telefonie, tylko zaznaczając aktualne statystyki postaci oraz zdobyte przedmioty, nie miałem żadnej potrzeby mieć fizycznej mapy budowanej z kafelków.

Mógłbym ciągnąć to dalej i zaraz doszedłbym do tego, że żaden z elementów namacalnych w Destinies nie jest potrzebny…

Stąd właśnie się bierze mój problem z planszówkami z aplikacją!

Aplikacja powinna zastępować potencjalnie mozolne i kosztowne elementy, z pięćset kart sztucznej inteligencji albo trzystustronicowy dziennik eksploracji. Jednocześnie, minimalizując swój udział w zabawie, tutaj praktycznie nie wypuszczałem telefonu z ręki! Skoro więc telefon zabiera mi 80% zabawy przy grze planszowej, to może jednak powinna z tego być zrobiona gra mobilna, a nie planszowa.

Jerona! Nie myślałem, że to powiem, ale to już w Descent Legendy Mroku było lepiej (historyczny moment, zawsze jak przywołuję ten tytuł, to jako przykład, jak coś można zepsuć), tam jednak podczas walki chociaż trochę było powodów, żeby pokombinować nad przesuwaniem plastiku po planszy, a śledzenie ruchów bohaterów byłoby znacznie trudniejsze niż tu, gdzie praktycznie wszystko to interakcja wymagająca bycia na miejscu z elementem, z którym ją podejmujemy!

Serducho mnie boli, bo pomysł ze skanowaniem kart, fabularnie, graficznie wszystko mi się podoba. Tylko, cholera jasna, bawię się telefonem, a nie planszówką.

Plusy:
- Figurki pasują do Joan of Arc;
- Grafika i klimat;
- Wybory, eksploracja i poszukiwania rozwiązań problemów;
- System sukcesów i wskaźników umiejętności;

Na progu – lepiej grać samemu

Minusy:
- Aplikacja pozwala wywalić do kosza 75% zawartości pudełka (to można by nawet traktować jako plus, bo rozgrywka wtedy znacznie przyśpiesza);
- Brak przycisku „wstecz”!

Szukasz tej gry? Sprawdź Destinies na Planszeo

Szóstek!

Śląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska Księżcznika
Odpakowanie gry planszowej Knockdown

Galeria

Kolejne dzieło Nadwornego Malarza Destinies - gra planszowa czy mobilna ;) ? Chwalę się matą do gry... ładna grafika, a mat nie lubię :D Destinies - gra planszowa czy mobilna ;) ? Więcej bajerów ;) ! Monety oraz fikuśne planszetki postaci Destinies - gra planszowa czy mobilna ;) ? Zima Destinies - gra planszowa czy mobilna ;) ? Koniec zimy ;) Destinies - gra planszowa czy mobilna ;) ? A tak wygląda praca zdalna :D Destinies - gra planszowa czy mobilna ;) ?

Zapraszam do kontaktu oraz współpracy wydawców dużych i małych, twórców i fascynatów gier planszowych poprzez e-mail slaskaksiezniczka Małpa gmail Kropka com lub bezpośrednio na .

Strona wykorzystuję pliki cookies w celu analizy ruchu na stronie, funkcji społecznościowych oraz narzędzi marketingowych. Szczegóły znajdziesz w polityce cookies.
Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Tak | Nie