Nie znoszę Kickstarter’a!!

Ech, to cholerstwo jest okropne! Łudzi zdjęciami, opisem mechaniki, niższą ceną za wsparcie już teraz. Obiecuje bonusy i cuda niewidy. I co? I nic, każe czekać i to dłuuuuugo! Czasem są opóźnienia i wypatruję przez okno miesiącami kuriera, a go nie ma i nie ma. Jakby tego było mało, co jakiś czas przychodzi e-mail, który znowu podsyca nadzieję, więcej zdjęć, że będzie super… a dalej gry nie ma! Dziś szału dostaję, gdy zamawiam grę w piątek i w sobotę nie ma jej w paczkomacie. A nawet nie wspomnę, jak „bezczelny” jest sklep, który otrzyma zamówienie w czwartek (nie ważne, że w godzinach wieczornych), a paczka nie będzie u mnie w sobotę ! Paczka dostarczona dopiero po weekendzie? SKANDAL! Co za czasy! No ale, miało być o Kickstart’erze.

Jakie mam remedium na Kickstarter’a i ciągłe oczekiwanie? Niestety, beznadziejne… zamawianie kolejnych gier… To jest swego rodzaju autoagresja chyba? Nie lubię czekać, „nerwus niecierpliwus“ to moje drugie imię. Mimo to, ulegam! Ulegam pokusie, że ta kolejna gra to już ostatnia. Ta 11/10, ta która położy kres wszystkim innym planszówkom! (Ta dziecięca naiwność, że kiedyś wyjdzie gra lepsza od Twilight Imperium.)

I tak sobie czas płynie, produkcje idą naprzód, a ja już odliczam dni. Lada moment w Europie rusza wysyłka Folklor - The Fall of the Spire. Dodatku do gry, którą bardzo dobrze wspominam z wyjazdu sylwestrowego 2018/2019. Jest to jedno z tych pierwszych zamówień, które otwarły dla mnie szlak na ścieżce oczekiwania.

Byłbym zapomniał! Te draństwo często każe czekać podwójnie! Tyle nawymyślają zawartości dodatkowej, to potem muszą na dwie fale wysyłać. Często oddzielone od siebie w czasie nawet o kilkanaście miesięcy. Jakby tego było mało, jest jeszcze problem z kilkoma wersjami językowymi. O zgrozo! Tutaj to jakiś koszmar. Weź tylko polską wersję, a będziesz widzieć jak wszyscy się cieszą z dobre pół roku wcześniej językiem Shakespeare’a.

Nie znoszę Kickstarter’a… ale to zło koniecznie.