Granie solo

27.09.2021r.

Zaczniemy tradycyjnie od dygresji, wspominek i czasów naparzania w Dooma, Warcrafta, Diablo, pierwsze Heroesy czy Settlersy. Tak, grałem dużo w gry komputerowe, a wtedy nie było internetów i mało która gra stwarzała możliwość zabawy we dwójkę przy jednym komputerze.

Jakie to ma znaczenie? Często oszukiwałem, do dziś pamiętam sporo kodów. Zagadka: kto zgadnie, z jakich są gier?

1. IDDQD, IDKFA
2. Pot of Gold
3. Black Sheep Wall
4. Pepperoni Pizza
5. Impulse 9

Potem nauczyłem się też (no dobra, brat mnie nauczył), przeliczać wartość zasobów np. w Command & Conquer na system heksadecymalny, odnaleźć ją w pliku zapisu gry i zmienić na FF FF FF, aby być bogatym!

Tak, nie lubiłem przegrywać i gdy grałem przeciwko komputerowi, mając sześć czy siedem lat, ważne było, aby wygrywać i przejść kolejny etap, nie liczył się środek. Z czasem, gdy umiejętności rosły, oduczyłem się oszukiwania w rozgrywkach z maszyną. Coraz większe znaczenie miał styl, w jakim zwyciężę, a nie sam fakt odniesienia sukcesu. Mecze szachowe z dziadkiem czy kuzynem, gdy kazałem grać bez wież lub królowej też minęły.

Coraz bardziej doceniałem smak uczciwego zwycięstwa. Do dziś moje najbardziej satysfakcjonujące osiągnięcie z czasów komputerowej rozrywki to diamentowa liga w jeden na jeden w StarCraft 2, jeszcze w czasach, zanim wprowadzili ligę Grandmaster.

Pamiętam też świetne zwycięstwo w meczu dwóch na dwóch, gdy rozłączyło Internet mojemu kumplowi i musiałem samodzielnie stawiać czoła rywalom i udało i się dowieźć zwycięstwo, a ich wiadomość na czacie „GG” (good game – dobra gra) była ukoronowaniem zaciętej rozgrywki.
Czułem się jak prawdziwy mistrz!

Cały ten wstęp był po to, aby przejść w końcu do gier planszowych w wariancie solo. Znowu zacząłem oszukiwać! Mam często bardzo poważny problem z akceptacją niesprzyjającego losu. Po prostu szlag mnie trafia, gdy kości raz za razem pokazują niekorzystny wynik. Znalazłem na to małe remedium w postaci nagrywania rozgrywek z zamiarem publikacji ich na YouTube, dzięki temu nie mogę oszukiwać, bo będzie widać… W ten sposób uczę się pokory i staram przyjmować zły los z honorem.

Teraz, walcząc z grą Hostage Negotiator na urlopie, nie nagrywam i wałuję! Muszę się mocno hamować, aby przyjmować na klatę to, że świetnie przygotowany plan pali na panewce, bo rzucam kilka jedynek z rzędu.
Jest to niesamowite, jak bardzo mam problem z akceptowaniem złego losu i przegraną… Zabawne jest to, że gdy wygrywam, to potem myślę, że gra jest zbyt łatwa, bo się nie da przegrać…

Ciekawe jest natomiast to, że gdy gram z ekipą w gry kooperacyjne, zdarza się nam też naciągać wyniki rzutów kości: a to kant, a to spadła na ziemię, więc jak jedynka, to się nie liczy itp.

Przegrywanie z grą, zamiast motywować do następnej próby i poprawy, powoduje raczej poczucie straconego czasu. Może to przez to, że długo byłem mistrzem gry i nauczyłem się, że gracze ostatecznie powinni odnieść sukces po długim boju. Przez co, gdy przegrywam rozgrywkę ze sztuczną inteligencją, czuję się oszukany…

Gdy gram przeciwko żywym przeciwnikom, nie wyobrażam sobie oszukiwania. Zapadło mi dawno temu w pamięć hasło jednego z forumowiczów z Warhammera 40k – parafrazując: „Nic tak nie cieszy, jak świadomość zwycięstwa, gdy przeciwnik zrobił wszystko najlepiej, jak mógł, rzucał same szóstki, a i tak ze mną przegrał, bo zapomniał wystawić połowę armii”. Stąd też właśnie w grach rywalizacyjnych zawsze pozwalam na wykonywanie „zapomnianych” ruchów itp., aby odnosić pełne zwycięstwo dzięki swoim umiejętnościom, a nie przez przypadek czy sklerozę rywala.

Problemem jest jednak utrzymanie takiego „sprawiedliwego” trybu w grze solo. Zwłaszcza że często jedyna sytuacja, gdy naciągam zasady, to niesprzyjający los. Jest to o tyle komiczne, że uwielbiam gry w stylu amerykańskim, które na losowości mocno bazują! Czyżby to była pora, aby do takich rozgrywek wybrać gry w stylu europejskim? Zaprzestać turlania i zacząć zimne kalkulacje?

Tak więc uczę się nie oszukiwać, grając samemu, co jest naprawdę trudne! Ileż razy można przegrać przez to, że wypadną trzy jedynki z rzędu i nasz genialny plan legnie w gruzach? Zwłaszcza że ideą jest odczuwanie satysfakcji i przyjemności z tego hobby!

Przegrałem niejedną partię w Twilight Imperium z przyjaciółmi i nigdy nie miałem z tym problemu, nawet gdy czasem zabrakło naprawdę niewiele, aby odnieść sukces. Nigdy ten czas nie był stracony. Kiedy jednak gram samemu w Hostage Negotiatora i mam przegrać, jakaś cząstka mnie czuje się, jakby umarła…

Kończy się powoli urlop, to i wrócą posiedzenia przy planszówce z żywymi ludźmi.

Szóstek!

Śląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska KsiężcznikaŚląska Księżcznika

Galeria

Hostage Negotiator - w 100% uczciwie wygrany scenariusz ! :) Hostage Negotiator

Zapraszam do kontaktu oraz współpracy wydawców dużych i małych, twórców i fascynatów gier planszowych poprzez e-mail slaskaksiezniczka Małpa gmail Kropka com lub bezpośrednio na .

Strona wykorzystuję pliki cookies w celu analizy ruchu na stronie, funkcji społecznościowych oraz narzędzi marketingowych. Szczegóły znajdziesz w polityce cookies.
Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Tak | Nie